wtorek, 28 czerwca 2016

Od Aarin Cd Amon

   Wyruszyłam w stronę Pieczar Lodowych Serc. Rozmyślając o mojej wyprawie, wywnioskowałam, że jestem szczęściarą. Był przecież ranek, a o takiej godzinie Wendigo - potwory z pieczar, śpią.
   Przechodziłam koło polany. "Gdzieś tu musi być wejście" - pomyślałam. W końcu znalazłam dużą dziurę w ziemi obok skały. Rozejrzałam się na boki, chciałam się upewnić czy nikt nie idzie. Czysto. Weszłam do jaskini. Na początku poczułam lekki chłód przeszywający moje ciało, potem powinno być coraz zimniej. Wiedziałam to, ponieważ nie wchodziłam tutaj po raz pierwszy. Pomyślałam o Amonie. Był pomocnym wilkiem, w końcu to przecież szaman, ale mógłby mi pomóc, poszłoby szybciej...
   Schodziłam głębiej. Amon powiedział, że kwiatek powinien rosnąć na dole pieczar. Co chwila patrzyłam za siebie z nadzieją, że nie ujrzę żadnego Wendigo. W razie potrzeby byłam gotowa zaatakować go moimi lodowymi ostrzami. Na szczęście nie spotkałam tych stworzeń, chociaż wędrowałam już około pół godziny.
   Wyczerpana położyłam się na chwilę koło ściany. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam światło. To musiał być ten kwiat! Szybko pobiegłam w stronę światła. Znalazłam się w niedużej jaskini, kwiatek był kilka metrów ode mnie, a koło niego spał wielki Wendigo...
   Przez kilka sekund stałam w szoku, lecz musiałam się śpieszyć i zerwać kwiat, zanim stwór się obudzi. Podbiegłam do skały, na której rosnął, wzięłam go w pysk, po czym uciekłam. Niestety po drodze potknęłam się o korzeń wystający z ziemi robiąc przy tym sporo hałasu. Wendigo na pewno mnie usłyszały... Musiałam jak najszybciej wydostać się z pieczar. Usłyszałam za sobą ryk, a potem zobaczyłam jednego z Wendigo. Nie mogłam z nim walczyć, bo pewnie zaraz przybyłaby reszta. Skręciłam w lewo z nadzieją, że go zgubię, lecz on nadal biegł za mną. Na zakręcie nie wyhamował i wpadł na ścianę. Kamienie zawaliły się na niego, jednak uderzenie było tak mocne, że zaczęła zapadać się jaskinia. Przyśpieszyłam, ale nie mogłam znaleźć wyjścia. Nagle usłyszałam wycie i pobiegłam w jego stronę. Zobaczyłam światło dzienne, ktoś mi pomógł! Słysząc za sobą spadające kamienie w ostatniej chwili wyskoczyłam z jaskini. Ciężko dysząc po chwili otworzyłam oczy. To był Amon.
-Przepraszam, że przyszedłem dopiero teraz. Chciałem iść z tobą już wcześniej, jednak musiałem dokończyć kilka mikstur. - Powiedział smutnym tonem. - O nie, masz ranną nogę. - Powiedział po chwili.
< Amon? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz